Prawdopodobne zwycięstwo elbląskie nie może nas uśpić. Utwierdzić w mniemaniu, że nie mamy problemu w Warszawie. Póki co – mamy ten problem. I on jest naprawdę bardzo poważny…
Dziś wybory prezydenta miasta Elbląga. I wielu – zwłaszcza przeciwników Platformy – spodziewa się jej kolejnej porażki. Porażki, utwierdzającej ich w przekonaniu, że partia Donalda Tuska „się kończy”. Moim zdaniem jednak wszyscy ci specjaliści się rozczarują. Wybory wygra bowiem – nie twierdzę, że w pierwszej turze i że w tej turze będzie miała najlepszy wynik – kandydatka PO i posłanka tej partii, Elżbieta Gelert. Powtórki z Rybnika i z casusu Bolesława Piechy raczej nie będzie.
Ok. Będzie sukces. Gelert zostanie prezydentem. I to będzie dobrze. Dla Elbląga. Ważne jednak by to nas – jako Platformy – nie uśpiło. Nie wzbudziło w nas przekonania, że wszystko wróciło do normy. Nie wróciło. Albo inaczej – wtedy nie wróci. Nadal będzie trzeba mozolnie odrabiać sondażowe straty. Jak? Wedle recepty, o której pisałem tutaj: (http://jflibicki.salon24.pl/515557,jest-recepta-na-sondaze-dla-po).
Niemniej wygrana Elżbiety Gelert będzie miała jeszcze jedną zaletę. Już widzę te cyrkowe wygibasy mojego ulubionego, zbiorowego Zygmunta Broniarka czyli „najsilniejszego portalu po stronie PiSu”. Te tłumaczenia i analizy jak to – mimo elbląskiej porażki – jesteśmy bliżej zwycięstwa i prawdy w ogóle. Aż miło będzie patrzeć. Naprawdę…
Acha. I jeszcze jedna uwaga do moich partyjnych kolegów. Prawdopodobne zwycięstwo elbląskie nie może nas uśpić. Utwierdzić w mniemaniu, że nie mamy problemu w Warszawie. Póki co – mamy ten problem. I on jest naprawdę bardzo poważny…