Bardzo prędko okaże się, że umowa umową, a członkowie obu partii znajdą się albo poza jej zapisami, albo całkowicie pod butem Jarosława Kaczyńskiego. Bo sondażowo obu partii od wczoraj już nie ma, a obiecanych miejsc na listach jeszcze one nie dostały.
Dziś krótko. No i umówili się. Wczoraj nastąpił Anschluss Polski Razem i Solidarnej Polski do PiSu. Sądząc po minach obu umawiających się z Jarosławem Kaczyńskim liderów nie ma w nich jakiegoś specjalnego z tej racji entuzjazmu…
I nie ma się co dziwić. Bo przez ostatni tydzień – kiedy Kaczyński bawił się z nimi jak kot z wyczerpaną myszą – poczuli przedsmak tego co będzie dalej. Oczywiście. Najbardziej gorzko poczuł go Zbigniew Ziobro, który musiał nawet złożyć deklarację odejścia z polityki, ale przecież i Jarosław Gowin musi pozostawać pod wrażeniem tej operacji. Co więc będzie dalej?
Przypomnę, że kilka dni przed faktem stwierdziłem, że na dogawory z Gowinem i Ziobrą prezesowi „zbuntuje” się pisowski aparat. Teraz więc rozpocznie się falandyzacja umowy. I bardzo prędko okaże się, że umowa umową, a członkowie obu partii znajdą się albo poza jej zapisami, albo całkowicie pod butem Jarosława Kaczyńskiego. Bo sondażowo obu partii od wczoraj już nie ma, a obiecanych miejsc na listach jeszcze one nie dostały.
Mnie w tym wszystkim intrygują jednak 3 pytania. Pierwsze – co z ex PJNem? Czy Paweł Kowal et consortes de facto wrócili do PiSu? Drugie – czy Jarosław Gowin wie, że ową koalicję z SLD – przed którą podobno tak szybko uciekał z Platformy - z nowym partnerem może znaleźć szybciej niż mu się to wydaje? I wreszcie – po trzecie. Dlaczego Kaczyński, postanawiając początkowo jednak wymęczyć partnerów, nagle tak szybko zakończył z nimi te rozmowy umową? To ma jakiś swój powód, tylko jeszcze nie wiem jaki… Jedno natomiast wiem na pewno. Że nie jest nim idealistyczna chęć zjednoczenia prawicy…