fot. Piotr Łysakowski
fot. Piotr Łysakowski
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
1680
BLOG

To nie związki tworzą miejsca pracy

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Polityka Obserwuj notkę 105

  

Związkowcy nie mogą by świętymi krowami - mówi Jackowi Nizinkiewiczowi senator PO. Rzeczpospolita 18 lipca 2013.
 
  Cytuje pan Franza Maurera z „Psów", wypowiadając wojnę związkom zawodowym „do samego końca, mojego lub ich". Dlaczego PO otwiera front walki ze związkami?
 
Jan Filip Libicki, senator PO: Powiedzmy to wreszcie jasno: miejsc pracy nie tworzą związkowcy, a pracodawcy. Związkowcy broniący swoich gwarantowanych posad etatowych, powinni o tym szczególnie pamiętać, w czasach spowolnienia gospodarczego. Kiedy Piotr Duda, szef „Solidarności" zapowiada, że nie zamierza negocjować w sprawie elastycznego czasu pracy, związki zawodowe wychodzą ze spotkania w Komisji Trójstronnej i stają się przybudówkami partyjnymi, a związkowcy bronią swoich partykularnych interesów zamiast dbać o pracowników. W dobie trudnej sytuacji na rynku pracy, to ustawa porządkująca sytuację związków zawodowych jest niezbędna.
 
  Czy ma pan wsparcie partii? Szef klubu PO Rafał Grupiński powiedział, że na razie klub PO nie będzie zbierał podpisów pod projektem ustawy?
 
Rozmawiam z pojedynczymi parlamentarzystami PO i widzę, że klimat w partii zmienia się na korzyść ograniczenia przywilejów związków zawodowych. Przewodniczący Grupiński nie wyraził entuzjazmu w sprawie projektu  Parlamentarnego Zespołu ds. Wolnego Rynku, a nie mojego nad którym pracuję, ponieważ szef zespołu, Michał Jaros chciał zdaje się zbierać nad nim podpisy pod projektem bez wcześniejszego uzgodnienia jego treści ze swoim klubem. Pracuję nad projektem ustawy antyzwiązkowej i wierzę we wsparcie przewodniczącego Grupińskiego i całej partii. Nie może być tak, że związkowcy mają ciepłe posadki, które obciążają pracodawców. Pracodawcy i związki zawodowe są rywalami wewnątrz funkcjonującej firmy. Absurdalną sytuacją jest więc, że pracodawca musi opłacać tu swoich konkurentów. Należy ulżyć przedsiębiorcom i firmom. Skandalem jest, że Poczta Polska na 90 tys. pracowników ma 74 związki zawodowe, a TVP ma ich 26. Z kolei PKP Cargo wydaje rocznie na etaty związkowe blisko 10 milionów złotych! Jest tu prosta zależność: im więcej związków zawodowych w danej firmie, roszczeń i przywilejów względem pracodawcy, tym gorsza kondycja firmy.
 
  Walka ze związkami nie zaszkodzi PO w odzyskaniu poparcia społecznego?
 
Największym problemem Platformy jest to, że odpływają od nas wyborcy, którzy głosowali na nas dwanaście lat temu, w 2001 r. Pierwotny wyborca PO, to drobny przedsiębiorca, który liczył na ułatwienia dla prowadzenia działalności gospodarczej. Wyborcy pamiętają obietnice PO, czyli podatek liniowy, ograniczenie biurokracji, liczne ułatwienia dla przedsiębiorców, ale i uporządkowanie praw związków zawodowych. Warto odzyskać to poparcie wyborców Platformy spełniając te obietnice partii sprzed dwunastu lat.
 
  OPZZ i „Solidarność" zapowiedziały strajk generalny na jesień. PO uderza w związki z wyprzedzeniem?
 
PO nie chce likwidacji związków zawodowych. Do mojego autorskiego projektu ustawy antyzwiązkowej będę starał się przekonać klub PO. Tylko Platforma może ograniczyć rozpasanie związków zawodowych. „Solidarność" jest dzisiaj ekspozyturą PiS, OPZZ jest ekspozyturą SLD, a „Solidarność 80" jest członkiem federacji Europa Plus. My chcemy prowadzić dialog, ale z autentycznymi związkowcami, a nie z reprezentantami partii politycznych przebranymi za związkowców, którzy korzystają ze związkowych etatów i innych przywilejów.
 
  Kto reprezentuje dziś „autentyczne związki"?
 
Na pewno nie dzisiejsza „Solidarność", która choćby w Wielkopolsce ośmieszyła się podjętą uchwałą, mówiącą że jej przedstawiciele mają nie występować ze mną wspólnie w programach telewizyjnych i radiowych. OPZZ powstało za komuny w miejsce zdelegalizowanej, autentycznej „Solidarności" , co nie dodaje autentyzmu tej formacji. Dzisiejsza „Solidarność" nie ma nic wspólnego z „S" Wałęsy i Borusewicza. Rozmawiałem ostatnio z Jarosławem Urbańskim z Inicjatywy Pracowniczej, która utrzymuje, że nie ma etatów związkowych, nie wiąże się z żadną partią polityczną i działa społecznie. Jeśli to prawda, to właśnie tak powinny funkcjonować autentyczne związki zawodowe.
 
Jeśli związkowcy, którzy m.in.: bronią praw pracowniczych, walczą o większe pensje, będą mogli być bezpardonowo zwalniani, to kto w zakładach pracy stanie w obronie praw pracowników?
 
Przywołuje pan pogląd publicystów o lewicowej wrażliwości, takich jak Jacek Żakowski, któremu ideowo  związki zawodowe są bliskie i dlatego ich broni. Ja nie występuję przeciwko związkom, ale chcę żeby związkowcy, obok pracy wykonywanej w zakładzie, w związku działali społecznie lub za własne pieniądze.
 
  Zacytuje przywołanego przez pana publicystę „Polityki": „Właściwie w ostatnich latach tylko dyktatury azjatyckie rozwijały się dobrze bez wsparcia związków. Czy to jest ten model, który Platforma chciałaby w Polsce upowszechniać?"
 
Nie twierdzę, że w azjatyckich krajach pracownicy nie powinni zabiegać o swoje prawa, ale też właśnie tam zanotowano największy rozwój gospodarczy. Kiedy natomiast my weszliśmy do Unii Europejskiej, to polskie związki zawodowe brały udział w manifestacjach sprzeciwiając się pracy Polaków za granicą po - jak to mówili protestujący - zaniżonych stawkach. Polskie związki zawodowe występowały wtedy w jednym szeregu z europejskimi związkami, którym tak naprawdę chodziło tylko o wyeliminowanie konkurencyjnych polskich pracowników z ich rynków pracy. Gdyby wtedy polskim związkowcom to się udało, to Polacy  nie mogliby dzisiaj pracować za granicą. Zachęcam związki do dialogu ze stroną rządową, a nie ataków na Donalda Tusk i jego gabinet.
 
  Pan chce zachęcić związkowców do dialogu nazywając Piotra Dudę politycznym bandytą, zarzucając związkom „delikutaśność", o OPZZ mówiąc, że to degrengolada, a związki to polityczne gangi?
 
Mówię do związkowców ich językiem, żeby szybciej dotarły do nich oczywiste argumenty. Panowie ze związków zawodowych mogli obrażać demokratyczne władz nazywając np. premiera Tuska kłamcą i tchórzem, ale kiedy użyje się mocniejszego publicystycznego języka względem nich, to sami podnoszą larum. Związki zawodowe nie mogą być świętymi krowami. Grzecznie i ugodowo już premier Tusk próbował dogadać się ze związkowcami na Komisji Trójstronnej i zobaczył plecy pana Dudy.
 
  OPZZ złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez pana przestępstwa. Zdaniem OPZZ, w wielu wypowiedziach obraża pan związki zawodowe porównując je do gangsterskich organizacji i sugerując okradanie pracodawców. Dlaczego narusza pan dobre imię OPZZ i naraża związek na utratę zaufania potrzebnego dla prawidłowego funkcjonowania?
 
OPZZ jako związek zawodowy, powołany w stanie wojennym przez komunistyczne władze, donosi na mnie do prokuratura z art. 212 KK, który również był wprowadzony w czasach słusznie minionych, jako narzędzie PZPR do walki z opozycją i wielkim ruchem społecznym jakim wówczas była „Solidarność".  Swoimi korzeniami i sposobem myślenia OPZZ wciąż tkwi w połowie lat 80-tych. Za próbę zreformowania związków zawodowych szuka się na mnie haka.
 
  Kto szuka na pana haka?
 
Choćby „Tygodnik Solidarność", zaczął prześwietlać moją przeszłość zawodową sprzed dziesięciu lat. Moje oświadczenia majątkowe. Śmiało! Zachęcam, żeby jeszcze prześwietlono mój krąg towarzyski, upodobania kulturalne i preferencje seksualne.
 
  Preferencji seksualnych nie muszą, bo przecież homoseksualizm uważa pan za zboczenie.
 
Nie. Użyłem kiedyś w rozmowie z panem słowa „wynaturzenie". I nic się w tej kwestii od naszej ostatniej rozmowy nie zmieniło. Ale nie przeszkadza mi ono do momentu, kiedy nie czyni się z niego oręża w walce politycznej czy społecznej.
 
Zostawmy temat homoseksualizmu. Po tym jak OPZZ podał pana do prokuratury, zrzeknie się pan immunitetu?
 
Nie zrzeknę się immunitetu za prowadzenie dzielności parlamentarnej. OPZZ nie zamknie mi ust komunistycznym artykułem KK. Nie zrobiłem niczego złego. Nie prowadziłem samochodu po spożyciu alkoholu, ani nie sprzeniewierzyłem się funkcji parlamentarzysty, żebym miał złożyć immunitet. OPZZ pozywa mnie, bo chce żebym zaprzestał prac nad ustawą antyzwiązkową czyli chce mi zwyczajnie uniemożliwić wykonywanie mandatu parlamentarzysty. Właśnie dla ochrony przed takimi sytuacjami istnieje instytucja parlamentarnego immunitetu.
 
  A może zamiast walczyć ze związkami zawodowymi, które jesienią mogą zaszkodzić wizerunkowo PO, mógłby pan przekonać partie rządząca do likwidacji KRUS i ograniczenia przywilejów emerytalnych górników?
 
Już ponad dwa lata temu postulowałem to na swoim blogu. Chętnie będę przekonywał premiera Tuska i klub PO także do tego. Mam nadzieję, że PO nie zatrzyma się przed związkami zawodowymi, tak jak przed górnikami i rolnikami. Jeśli projekt mojej ustawy antyzwiązkowej nie będzie zaakceptowany przez mój Klub, to schowam go do szuflady i zatrzymam na lepsze czasy.
 
  W innej partii?
 
Absolutnie nie wybieram się do żadnej innej partii, mimo że miałem bujne życie polityczne. Nie ma miejsca na polskiej scenie politycznej na nową partię. Nie ma miejsca na PJN, Solidarna Polskę czy Europę Plus. Także na partię Jarosława Gowina.
 
  Czyli nie widzi pan potrzeby debaty między Tuskiem a Gowinem?
 
Nie. Tu się Pan myli. Premier zaproponował PO rzecz naprawdę bez precedensu: bezpośrednie wybory szefa partii. Taka debata wydaje mi się więc racjonalnym następstwem tego kroku.
 
  A jak pan, praktykujący katolik, ocenia dialog ks. Lemańskiego i abp Hosera?
 
Nie chcę wchodzić w rację prowadzonego sporu kanonicznego i podstawy tego sporu między kapłanami. Dobrze, że ks. Lemański się zreflektował i podporządkował się prawu. Spór ks. Lemańskiego i abp Hosera zaszkodził Kościołowi i był gorszący nie tylko dla wiernych, ale dla opinii publicznej. Ks. Lemański winien w ciszy czekać na odwołanie się od dekretu do Papieża Franciszka.
 
  Zgorszyły pana nagie zdjęcia Agnieszki Radwańskiej, która została wykluczona z grona propagatorów akcji ,,Nie wstydzę się Jezusa"?
 
Same zdjęcia mnie nie szokują, ale dziwi mnie trochę niekonsekwentne zachowanie Radwańskiej – uczestniczki tej akcji.
 
  Tenisistka, obok dwudziestu jeden innych sportowców,  roznegliżowanymi fotografiami promowała sport i zdrowy tryb życia.
 
Zachowania Radwańskiej w świetle wcześniejszego zaangażowania w akcje chrześcijańskie jest zaskakujące.
 
  Czy cieszy się pan, że Telewizja Trwam dostała miejsce na multipleksie?
 
Cieszę się, że Telewizji Trwam został wytrącony absurdalny argument o prześladowaniach i dyskryminacji, ale nie mam złudzeń, że O. Rydzyk znajdzie sobie nowy powód, żeby wykreować się na ofiarę rządów Tuska i PO. Często mówi o prześladowaniach. Prześladowanie to bardzo mocne słowo. Chrześcijanie są prześladowani w Korei Północnej, na Bliskim Wschodzie, a nie w Polsce. O. Dyrektor grubo tu przesadza.
 
  O. Dyrektor uważa, że jedno miejsce na multipleksie dla jego mediów, to mało i będzie walczył, żeby na multipleksie znalazła się stacja dla młodzieży, którą powoli buduje.
 
Patrząc na Papieża Franciszka uważam, że nadchodzą czasy bardziej osobistego świadectwa osób duchownych, a nie świadectwa politycznego.
 
  I na koniec, czy dla pana czymś normalnym było przegłosowywanie „ludobójstwa" i prawdy historycznej na rzecz dobrych relacji polsko- ukraińskich?
 
Chciałbym przypomnieć, że to pan prezydent Lech Kaczyński pierwszy unikał tematu „ludobójstwa" dla dobra stosunków polsko – ukraińskich...
 
  Jak już wykorzystuje pan stanowisko osoby, która nie może się dzisiaj bronić, to pamięta pan, że wtedy była zupełnie inna sytuacja geopolityczna.
 
Trochę tak, ale chcę pokazać, że politycy PiS wykorzystują „ludobójstwo" dla politycznej gry, w dodatku sprzeciwiając się polityce prezydenta Kaczyńskiego. Ale skandalem jest dla mnie, to co wydarzyło się w Łucku. Gdyby atakujący prezydenta Komorowskiego miał w ręce granat, fiolkę z kwasem, żyletkę lub inna broń, to dzisiaj moglibyśmy chować kolejnego prezydenta. Należy zastanowić się nad obecnym funkcjonowaniem BOR-u i wyciągnięciem konsekwencji z tej sprawy. Minister Bartłomiej Sienkiewicz, szef MSW powinien tu pilnie działać. Wierzę, że tak będzie.
 
  Czy nie ma pan wrażenia, że o dobre stosunki z naszymi wschodnimi sąsiadami dba tylko jedna, polska strona?
 
Szkoda, że w Łucku nie było prezydenta Ukrainy, ani urzędników wyższych rangą. Musimy dbać o stosunki z naszymi wschodnimi sąsiadami. 27 lipca minie rok od wprowadzenia małego ruchu granicznego pomiędzy niektórymi powiatami województwa warmińsko – mazurskiego i  pomorskiego, a obwodem kaliningradzkim. Odnieśliśmy tu wielki sukces w stosunkach polsko-rosyjskich. W szczególności gospodarczy. Przed nami jest długa droga w polepszaniu relacji polsko-wschodnich, która mam nadzieję kiedyś doprowadzi do całkowitego ruchu bezwizowego między Polską i Rosją oraz pomocy we wprowadzeniu Ukrainy do Unii Europejskiej.
 
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka