fot. Piotr Łysakowski
fot. Piotr Łysakowski
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
688
BLOG

Odcięte nogi Lincolna

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Kultura Obserwuj notkę 15

  

 
I to wiele mówi o najnowszej, historycznej produkcji Stevena Spielberga. Że staje się ona ciekawa dopiero pod koniec. Dopiero od sceny z odciętymi kończynami. I w tym sensie scena ta mówi nam o najnowszej produkcji reżysera. Filmem „Lincoln” Steven Spielberg – razem z jego najmocniejszą sceną - amputował sobie naprawdę spory kawałek swojej reżyserskiej sławy.
 
         Film Stevena Spielberga „Lincoln” rozczarowuję. Zupełnie jakby nie był dziełem tego reżysera. Dla znawców historii Stanów Zjednoczonych może i jest to film dobry, bo naładowany faktami i postaciami. Dla przeciętnego odbiorcy to jest jednak film przydługi. I nudny i w tym sensie nikomu go nie polecam.
 
         Ciekawe epizody zdarzają się dopiero przy jego końcu.  I to właśnie te epizody sprawiają, że coś z całego tego filmu poświęconego Wojnie Secesyjnej, równouprawnieniu czarnoskórych mieszkańców Ameryki i tragicznej śmierci prezydenta coś się zapamiętuję. Zapamiętuję się choćby dzięki epizodowi, gdy jeden z najzagorzalszych zwolenników poprawki do konstytucji USA, dotyczącej równouprawnienia czarnoskórych obywateli, przynosi jej przegłosowany tekst swojej czarnej gospodyni, z którą jego - starszego i samotnego już człowieka – łączy staranie skrywany romans. I także pamięta się ten film choćby przez pryzmat sporu o śmierć i żałobę młodszego syna prezydenta, który oddał życie w tej wojnie. Sporu między Abrahamem Lincolnem i jego żoną. Sporu o to czy ta śmierć jest dla prezydenta osobistą ludzką tragedią, czy elementem publicznej misji?
 
         O co jednak wybucha ten spór? Ten spór wybucha tak naprawdę o stosunek do decyzji najstarszego syna prezydenckiej pary, aby po śmierci brata, stronie Unii, zaciągnąć się do wojska. Kiedy Robert Lincoln, dość swobodnie żyjący młodzieniec, podejmuję decyzję by walczyć o jedność Ojczyzny? Podejmuję ją, gdy widzi jak na śmietnisku, na tyłach polowego szpitala, sanitariusze wypróżniają taczkę z odciętymi nogami poranionych żołnierzy. Od tego czasu filmie zaczyna się coś dziać. Zaczyna płynąć jakaś żywsza akcja. Coś widza wciąga. Ci jednak, którzy dwóch trzecich filmu nie doczekali wychodzą przed czasem.
 
I to wiele mówi o najnowszej, historycznej produkcji Stevena Spielberga. Że staje się ona ciekawa dopiero pod koniec. Dopiero od sceny z odciętymi kończynami. I w tym sensie scena ta mówi nam o najnowszej produkcji reżysera. Filmem „Lincoln” Steven Spielberg – razem z jego najmocniejszą sceną - amputował sobie naprawdę spory kawałek swojej reżyserskiej sławy.
        
Z obsadą filmu i podstawowymi faktami o tej produkcji można się zapoznać tutaj (http://www.filmweb.pl/film/Lincoln-2012-196929)
 
 
Tu polityka zaczyna swój dzień www.300polityka.pl
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura