Pogrzeb Pawła Wypycha, Warszawa 22.04.2010, Katedra Warszawsko - Praska
Pogrzeb Pawła Wypycha, Warszawa 22.04.2010, Katedra Warszawsko - Praska
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
1416
BLOG

LINA ASEKURACYJNA. O PAWLE WYPYCHU RAZ JESZCZE...

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Rozmaitości Obserwuj notkę 19

Tak jak wszyscy - zebrani na pogrzebie - wiedziałem, iż mając go za plecami - taką swoistą linę asekuracyjną, można podjąć się najtrudniejszego zadania.

Dziś mija rok od pogrzebu  Pawła Wypycha. Znów kila wspomnień.  Najpierw była Msza święta w Katedrze Warszawsko – Praskiej. Potem złożenie trumny na cmentarzu Bródnowskim. Piszę o Pawle jeszcze raz, aby w przyszłości nic nie umknęło z tej przejmującej uroczystości. Bo kilka jej szczegółów było chyba najlepszą ilustracją jakim był człowiekiem. Mszę celebrował biskup - senior Kazimierz Romaniuk, a towarzyszyło mu ponad 20 księży. Głównie społecznicy. Szefowie świetlic salezjańskich, placówek Orionistów, dyrektorzy różnych dzieł Caritasu z całej Polski. Ta ilość ludzi to było pierwsze wrażenie. Obok księży - prezydenccy ministrowie, członkowie rządu odpowiedzialni za sprawy społeczne, pracownicy ZUS i warszawskiego Biura Polityki Społecznej, samorządowcy, harcerze i po prostu zwykli ludzie na co dzień korzystający z tych instytucji. Ich tak liczna obecność była najlepszym dowodem, że odszedł wybitny znawca i pasjonat spraw społecznych. Mówił zresztą o tym w pożegnalnym wystąpieniu prezydencki minister Andrzej Duda. Drugi szczegół: przejmujące listy teściów i żony jakby skierowane do Pawła, które jeden z kapłanów odczytał po pogrzebie. Wzruszająca forma pozwalająca w piękny, literacki sposób poukładać własne emocje. Mnie szczególnie wzruszyła wzmianka w liście teściów, dziękujących Pawłowi za to, że nie tylko był dla nich wszystkich wspaniałym mężem, ojcem i zięciem, ale że dla ich córki był po prostu niezawodnym drogowskazem. Że tak było, świadczą znów słowa ministra Dudy, który mówiąc kim była dla Pawła jego żona przywołał jej wątpliwości czy aby była dla niego żoną dobrą. Dla niego - który w najtrudniejszych sytuacjach zawsze znajdował proste rozwiązania... Potwierdzam to i ja. Podczas naszych licznych spotkań mieliśmy taki powtarzany często żart. Paweł mówił mi, że ma nadzieję, że kiedyś zostanę premierem, a ja odpowiadałem, że zrobię to tylko wtedy jeśli zgodzi się być wówczas moim odpowiedzialnym za sprawy społeczne zastępcą i... obaj żesmy wybuchali śmiechem. Po pogrzebie Pawła - odnalazłem w tym żarcie nowy, prawdziwy sens. Że oto - tak jak wszyscy na nim zebrani - wiedziałem, iż mając go za plecami, taką swoistą linę asekuracyjną, można podjąć się najtrudniejszego zadania. I jeszcze jedno. Kaznodzieja powiedział nam wtedy, że Paweł prowadził swoisty dziennik. I że w piątek, przed wylotem zapisał w nim ostatnie zdanie: Boże, miej mnie w swojej opiece w drodze do Katynia... Jestem pewien, że w tę sobotę - w wigilię święta Miłosierdzia Bożego - Bóg Pawła i towarzyszy jego lotu w tej opiece miał. I że różaniec znaleziony przy jego ciele ją mu także zapewnił. Tu na ziemi, pozostały tylko zdjęcia jak to powyższe. Ale tam w niebie zyskaliśmy wszyscy naprawdę solidną linę asekuracyjną...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości