To jest po prostu – czy tego chcemy czy nie – transmitowany na żywo od kilku dni – sugestywny obrazek do pisowskiej narracji o kryzysie państwa. Trudno się dziwić w tej sytuacji, że wielu kandydatów – drżąc o swój wynik – tej narracji zaczyna się poddawać…
Co więcej. To jest poważny problem dla nas. Dla PO. Problem zdecydowanie większy niż w ostatecznym rozrachunku ewentualna, niewielka porażka z PiSem. Dlaczego?
Bo ta porażka niczego nie zmieni. Więcej nawet, przyprawi członków partii Jarosława Kaczyńskiego o głęboką frustrację. Bo oto wygrali wybory, mają więcej radnych, ale z racji ich braku zdolności koalicyjnej nic się nie zmieni. Jedno, drugie, trzecie przegrane głosowanie i owa większość radnych, ów lepszy wynik wart będzie przysłowiowy funt kłaków, albo i mniej…
A sprawa PKW? Oj, to już zdecydowanie gorsza sprawa. Bo to jest po prostu – czy tego chcemy czy nie – transmitowany na żywo od kilku dni – sugestywny obrazek do pisowskiej narracji o kryzysie państwa. Trudno się dziwić w tej sytuacji, że wielu kandydatów – drżąc o swój wynik – tej narracji zaczyna się poddawać…
I już niektórzy skwapliwie zaczęli z tego korzystać. Jarosław Gowin już wczoraj pisał: „Te wybory muszą być powtórzone. Przynajmniej na szczeblu sejmików i powiatów. Mamy ciężki kryzys państwa”.
Oczywiście. Ta gruba przesada ma swoje uzasadnienie. Jarosław Gowin – walcząc o swoją pozycję w PiSie (bo przecież tej jego partyjnej autonomii nikt na poważnie nie bierze), musi ścigać się na pisowski radykalizm. Wyścig z Antonim Macierewiczem na radykalizm smoleński jest już niemożliwy, to trzeba uderzyć w ten o fałszowaniu wyborów.
Nie zmienia to faktu że Leśne Dziadki z PKW dały opozycji znakomitą okazję do antyplatformerskich występów. Całe szczęście, że Bronisław Komorowski bierze sprawę Komisji w swoje ręce. Że ją – mam nadzieję – zdegeriatryzuje…
Wielkopolski Portal Informacyjny Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
