Uznać ten fragment owego reportażu za dobrą ilustrację prawosławnej duchowości, to postąpić tak, jakbyśmy uznali duchowość Państwa obrońców krzyża z Krakowskiego Przedmieścia za reprezentatywną dla całego katolicyzmu, gubiąc gdzieś pod drodze choćby ducha klasztorów solesmeńskich czy Jezuitów.
Kilka dni temu TVN24 pokazała reportaż „Sekta Putina” (http://www.tvn24.pl/czarno-na-bialym,42,m/sekta-putina,466327.html#autoplay)
Jedną z jego sekwencji była prezentacja pewnej – dość oryginalnej – grupy religijnej. Grupy zorganizowanej na wzór monastyczny, której ideologia stanowi kompilację elementów prawosławia, sakralnego podejścia do obecnych władców Kremla i elementów komunistycznej ideologii.
Fragment ten dał asumpt pewnym krytycznym głosom, z którymi się spotkałem. Krytycznym wobec prawosławia tak w ogóle. Moim zdaniem – kompletnie niesłusznie. Dlaczego? Z dwóch powodów.
Po pierwsze. Prawosławie rosyjskie, choć znaczące i wpływowe, pozostające pod przemożnym wpływem wielkomocarstwowej ideologii państwowej, nie może być uznane za reprezentatywne dla całości prawosławia. A co z prawosławiem greckim, cypryjskim, rumuńskim, bliskowschodnim? Czy nie te jego odmiany są bardziej reprezentatywne dla czystej jego formy?
I kwestia druga. Uznać ten fragment owego reportażu za dobrą ilustrację prawosławnej duchowości, to postąpić tak, jakbyśmy uznali duchowość Państwa obrońców krzyża z Krakowskiego Przedmieścia za reprezentatywną dla całego katolicyzmu, gubiąc gdzieś pod drodze choćby ducha klasztorów solesmeńskich czy Jezuitów. Nie było by to dziwne? No więc ostrożnie z szybkimi uogulnieniami…
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Komentarze