fot. Piotr Łysakowski
fot. Piotr Łysakowski
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
2036
BLOG

Emocje ojca Mądela i groch z kapustą ojca Jacyniaka

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 158

  

Szczerze mówiąc, zupełnie nie dziwi mnie ten emocjonalny ton wypowiedzi ojca Mądela. Rodzina zakonna podobna jest bowiem, w swej istocie, do rodziny naturalnej, a tu zwykle, gdy ktoś publicznie plecie głupstwa, to najbardziej zirytowani bądź skonfundowani są jego najbliżsi. Nikt nie lubi, gdy postronni widzą, jak tatuś, mamusia, ciocia czy siostra gadają od rzeczy.
 
Jezuita – ojciec Krzysztof Mądel – napisał na Salonie24 dość emocjonalny tekst na temat ostatniego kazania w 40 miesięcznicę katastrofy smoleńskiej. Kazania swego współbrata, także jezuity, ojca Aleksandra Jacyniaka. Z oboma głosami można się zapoznać tutaj: (http://madel.salon24.pl/527117,kazanie-spiskowe-ojca-jacyniaka, http://www.youtube.com/watch?v=seSvCOI7qSE).
 
Szczerze mówiąc, zupełnie nie dziwi mnie ten emocjonalny ton wypowiedzi ojca Mądela. Rodzina zakonna podobna jest bowiem, w swej istocie, do rodziny naturalnej, a tu zwykle, gdy ktoś publicznie plecie głupstwa, to najbardziej zirytowani bądź skonfundowani są jego najbliżsi. Nikt nie lubi, gdy postronni widzą, jak tatuś, mamusia, ciocia czy siostra gadają od rzeczy.
 
A takim gadaniem było właśnie owo kazanie – skądinąd zasłużonego - ojca Jacyniaka. Byli w nim wszyscy i wszystko. I papież Sykstus II, i umęczony na rozżarzonej kracie święty Wawrzyniec, i przypowieść o obumarłym ziarnie, i cytaty z Księgi Mądrości. I wreszcie – 8 tragicznych śmierci. Niektóre w jakimś związku ze sobą - inne zaś - w związku tak wzajemnie od siebie odległym, że tylko pomoc nowego autorytetu homiletycznego – cytowanej przez ojca Aleksandra Doroty Kani – pozwoli nam zapewne ułożyć to w jakiś, być może logiczny, ciąg. Jednym słowem – totalny groch z kapustą. Biorąc pod uwagę zaś, że ową wątpliwą strawę podał nieszczęsnym słuchaczom jezuita – jest to fakt dodatkowo zasmucający…
 
Dlaczego o tym piszę?Bo moim zdaniem ojciec Jacyniak nie jest tu niestety przypadkiem odosobnionym. Jest przykładem sporej, choć na szczęście chyba malejącej gruby księży, którzy tak wrośli w czasy, w których Kościół był jedyną ostoją polskości i wolności, że najpierw nie zauważyli, że one się skończyły, a gdy to już do nich dotarło, to dla własnego, emocjonalnego bezpieczeństwa próbują na siłę jakoś je sobie odtworzyć. Ksiądz Jacyniak, heroiczny w stanie wojennym jezuita kaliski, wygłaszając smoleńskie kazanie w Archikatedrze Warszawskiej, właśnie taki czystej wody manewr obronny zastosował.
 
I pewnie sam poczuł się z tym lepiej. Te chaotycznie zebrane 8 śmierci, na modłę Doroty Kani tworzących atmosferę spisku i zagrożenia, stworzyło mu świat, który zna i rozumie. W którym wie jak się zachować. Pewnie lepiej też poczuli się z tym oklaskujący go uczestnicy Mszy. Tylko jakoś w tym wszystkim zginął Chrystus, Kościół i zwykła prosta modlitwa za tych, co zginęli w Smoleńsku…
 
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo