Jeśli Donaldowi Tuskowi nie starczy w tej sprawie determinacji to niech choć pozwoli wówczas na stosowny projekt senacki. Przeciw górnikom z kilofami chętnie – zainspirowany brytyjską premier – wystąpi przynajmniej jeden senator. I wózek inwalidzki nie będzie tutaj najmniejszą przeszkodą.
Związkowi działacze mają rzecz jasna konstytucyjne prawo zbierania podpisów pod inicjatywą o referendum. Osobiście uważam jednak ten ruch za zapowiedź antyrządowych, ulicznych protestów emerytalnych. Jeśli tak będzie, to niech wiedzą, że ktoś wreszcie powie stop ich rozbuchanym przywilejom. Takim choćby jak związkowe etaty w zakładach pracy. Jeśli Donaldowi Tuskowi nie starczy w tej sprawie determinacji to niech choć pozwoli wówczas na stosowny ustawowy projekt senacki. Przeciw górnikom z kilofami chętnie – zainspirowany brytyjską premier – wystąpi przynajmniej jeden senator. I wózek inwalidzki nie będzie tutaj najmniejszą przeszkodą.
Na dodatek wszystkim gorącym entuzjastom plebiscytowego pomysłu – zarówno tym związkowym jaki i reprezentującym sejmową opozycję – pragnę zadać dość w sumie proste pytanie. Pytanie o to, czy nad najistotniejszymi dla interesów państwa sprawami dyskutuje się w formule referendalnej? Czy właśnie tak podejmuje się w tych sprawach decyzje? Jest dla mnie oczywiste, że taką właśnie najistotniejszą – powiedziałbym strategiczną dla interesów państwa decyzją – jest podniesienie wieku emerytalnego.
Pytam więc PiS, SLD, Solidarność i innych związkowych lobbystów czy nad kwestią polskiej niepodległości również należy przeprowadzić stosowne referendum? Albo nad dalszą sensownością prowadzenie przez prokuraturę wojskową smoleńskiego śledztwa? Bardzo liczę na odpowiedź w tej kwestii bo jestem najgłębiej przekonany, że gdybyśmy ogłosili zamiar rozpisania referendum w tej właśnie sprawie, to już dziś pułkownik Kopczyk mógłby szykować się do zasłużonego urlopu.
A w kontekście solidarnościowego referendum emerytalnego szczerze zachęcam Donalda Tuska aby – jeśli jeszcze tego nie zrobił – by czym prędzej udał się do jakiegoś spokojnego, warszawskiego kina. I z uwagą obejrzał omówiony już tu przeze mnie film o Margaret Thatcher (http://jflibicki.salon24.pl/394344,zelazna-dama-metafizyczne-brytyjskie-rozczarowanie). Bo choć nie jest to jakieś porywające dzieło, to spokojnie można potraktować je jako instrukcję w jaki sposób – jeśli zawiodą spokojniejsze metody – rozmawiać z anarchizującymi życie społeczno - gospodarcze związkowymi działaczami. Żelazna Dama, z charakterystyczną dla siebie prostotą, już odpowiedziała nam na to pytanie. Każdy rząd ma przecież jeszcze wojsko i policję!